Nosiłem się z zamiarem opisania tego od dawna. Niestety, wielu z czytelników będzie zaskoczonych, niektórzy pewnie się obrażą bo podniosę rękę na legendę ich młodości – legendarne Altusy z Tonsilu
Głośniki te nie były pierwszymi zestawami głośnikowymi na rynku, ale były pierwszymi naprawdę popularnymi. Od jakiegoś czasu na fali sentymentów do lat młodości wiele osób wzdycha „ach, jakie to były dobre głośniki”. Otóż, nic bardziej błędnego, to były fatalne głośniki. Wynikało to z błędnej konstrukcji, wybranej zapewne z oszczędności w pierwszej połowie lat 80
Altusy miały stosunkowo wysoką moc. Żeby zrobić takie zestawy, każdy z głośników też musi mieć wysoką moc. W przypadku głośników niskotonowych nie ma problemu – da się grubszy drut, większą cewkę, większy magnes i już. W przypadku głośników wysokotonowych to się nie sprawdza, cewka nie może być grubsza, bo nie będzie już chciała wibrować 20 tysięcy razy na sekundę. Musi być wciąż filigranowa a jednocześnie znosić duży prąd. Wymagana jest ultraczysta miedź, bardzo precyzyjne wykonanie zapewniające minimalny rozmiar szczeliny, bardzo mocne magnesy, najlepiej z dodatkiem ziem rzadkich. W czasach PRL takie rzeczy były mrzonkami (z pewnym wyjątkiem, ale o tym na końcu). Zachodnie koncerny zaczynały robić głośniki wysokotonowe i ultrawysokotonowe jako piezoelektryczne, ale to z kolei wymagało zaawansowanej technologii obróbki – też mrzonka w PRL.
Jak więc zrobić mocne głośniki dla ludu który chce słuchać muzyki głośno? Przy pomocy małego oszustwa.
Altusy zaprojektowano z użyciem głośników tubowych jako wysokotonowych. Największą ich zaleta jest wysoka skuteczność, w prostych słowach – przy mniejszej mocy generują głośniejszy dźwięk. Bingo! Jest rozwiązanie socjalistycznych bolączek… Otóż nie do końca. Ograniczeniem jest sama tuba, która jest większa od innych typów głośników wysokotonowych. Z tego powodu „nie chce” już drgać odpowiednio przy wysokich częstotliwościach. Przyjmuje się w praktyce, że głośniki tubowe stosuje się maksymalnie do 15kHz, w praktyce do 10-12kHz.
Ale przecież Altusy miały walczyć z importowaną konkurencją z Pewexu… jak sobie z tym poradzić? Zmuszając je do pracy w wyższym paśmie. Przecież charakterystyka nie opada gwałtownie po przekroczeniu częstotliwości granicznej, pasmo jeszcze można podbić odpowiednimi filtrami RC – co też zrobiono. A, że jest skutek uboczny – gwałtownie rosnące zniekształcenia – who cares? Mówiąc potocznie, Altusy w wysokich zakresach charczały jak student rzygający po juwenaliach. Ale jak mawia Jacek Kurski – ciemny lud to kupi. I kupił.
Szczerze mówiąc na tandetnie tłoczonych winylach z Pionek czy taśmach ze Stilonu Gorzów i tak nie było tak bardzo tego słychać. A jak kogoś było stać na lepsze źródło dźwięku, to pewnie i na lepsze głośniki. I tak poszedł produkt na rynek i narodziła się legenda.
Na fotce obiecywana przez Tonsil charakterystyka Altusów. Trzy przebiegi w wysokich częstotliwościach oznaczają trzy różne położenia przełącznika charakterystyki. Ale charakterystyki zniekształceń już nie podawano
Następca altusów, czyli głośniki z serii Alton miały już głośniki kopułkowe i brzmiały znacznie lepiej. Eksportowe wersje altusów też miały głośniki kopułkowe. Ale eksport wiązał się z dewizami, świętym graalem fabryk socjalizmu. Można było sobie pozwolić na lepsze elementy.
Fotka poniżej: By Jacek Halicki – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=47226062
A dlaczego legenda Altusów wciąż się utrzymuje? Bo wszystkie osoby które mają wciąż do nich sentyment, mają teraz 30 lat więcej i zapewne już i tak nic nie słyszą powyżej 15kHz. Prawa fizjologii są nieubłagane…
EDIT:
Początkowo nie chciałem brnąć w technikalia, ale po dyskusji na facebooku wydaje się to niezbędne. Otóż nie same głośniki tubowe jako takie są tu problemem, ale te ówcześnie dostępne i zastosowane.
Najpopularniejszy model Altus 110 miał zastosowane głośniki produkcji własnej Tonsilu o symbolu GDWT 9/40/5, później zastąpiony modelem GDWT 9/80
Sam Tonsil w karcie produktu podawał dla tych głośników pasmo przenoszenia 4 – 14 kHz. Tymczasem po zamontowaniu w Altusach pasmo całego zestawu magicznie sięgało aż 20 kHz. Czary? Audiovoodoo? Niestety nie, te głośniki da się zmusić do przeniesienia takich dźwięków, jednak kosztem koszmarnych zniekształceń. To właśnie powoduje, że Altusy nie zasługują w pełni na swój legendarny status. Nie w pełni, bo wielu przy muzyce z Altusów przeżywało niezapomniane chwile, może nawet straciło dziewictwo ;-), więc coś w nich magicznego wciąż jest. Ale na pewno nie jakość dźwięku.