W całym świecie terminy „produkowany ręcznie” i „jednostkowa produkcja” są synonimami najlepszej możliwej jakości. Wygląda na to, że i w tej dziedzinie polskie firmy są bliskie niezłego wyczynu w postaci kompletnej redefinicji pojęć.
W sumie to co by nie osiągnęły, to już ludzkie pojęcie przechodzi. Zacznijmy jednak od początku.
Na początek mamy małego krajowego producenta sprzętu audiofilskiego. Oczywiście koniecznie w audiofilskiej cenie.
Jednym z przykładów jest wzmacniacz słuchawkowy
Wzmacniacz jak wzmacniacz. Wygląd – jak zawsze – rzecz gustu. A gust jest jak dupa – każdy ma własny. Powiedzmy tylko, że można zamówić biały. Albo czarny.
A później taki wzmacniacz można przekazać do testu. Najlepiej audiofilowi, który będzie umiał rozpoznać wysoką jakość i się nią zachwycić.
Np. tak:
…słychać, że bas jest i to o znakomitej rozdzielczości. Słychać to było nie tylko w sławnym otwarciu, z niskim pomrukiem, ale i w zakończeniuPreludium, kiedy zostają same kontrabasy. Podobnie, słuchając płyt Enyi, wydanych ostatnio w postaci SHM-CD, można było docenić to, co się dzieje na dole pasma
albo tak:
Z polskim wzmacniaczem dostajemy wszystko bardzo czyste, niezwykle płynne i pozbawione rozjaśnień. Zwykle jeśli brakuje nam basu i mamy sporo góry i wyższej średnicy, to po prostu prostacka sztuczka, mająca pokreślić jakieś aspekty dźwięku. Tutaj to wyjątkowo wyrafinowany dźwięk i jego odbiór nie jest podparty żadnymi trickami. Jest to jednak dźwięk wyraźnie „ustawiony”.
Reszta zachwytów w oryginalnym brzmieniu znajduje się tutaj
Bo znalezienie właściwego człowieka, który umie się właściwie zachwycić jest bardzo ważne. Bo jak się źle trafi to… no aż strach pomyśleć. Opluje. Spłodzi stek kalumni. A jak jeszcze, niedajborze będzie to w języku nie całkiem nieobcym, to jeszcze może być obciach na cały świat.
Bo takie paproki, zamiast zachwycać się i basem i sopranami (obowiązkowo na kolanach), to bez żadnego szacunku i bez grama obiektywizmu wezmą i otworzą. Kto takiemu pozwolił? Jeszcze fotki zrobią. Np. takie:
Oskarżą w dodatku zupełnie bezczelnie, że highendowy audiofilski najwyższej jakości sprzęt z górnej półki, to jest popularny zestaw scalaków do kupienia na ebayu za 20 jurków
A na koniec dorzucą kilka niewybrednych epitetów w języku nierzadko obcym:
Firstly I was thinking if this is meant to be like April joke or something, but it looks like this guy actually is dead serious about his creation
czy też jeszcze bardziej bezczelnie:
You must be fucking kidding me.
Nie ograniczy się tylko do samego dzielnego przedsiębiorcy, w pewnym sensie rykoszetem dostanie się też wszystkim rodakom:
Polish wanna be high-end (CMOY) headphone amplifier
Normalnie nic tylko wywiesić tabliczkę, że wpuszczamy tylko w krawatach, bo klient w krawacie mniej awanturujący się. A nie taki jak ten tam…